Róże dla Pani Wisławy

' Radość i smutek to nie są dla niej dwa różne uczucia' ....


Jestem dzisiaj w  podróży z pracy u klienta. Raniutko utknąłem na autostradzie wsród setek może tysięcy innych kierowców mocno zdenerwowanych tym niewiarygodnych rozmiarów korkiem . Ironią jest to, że w tej rzece samochodów znalazła mnie chwila na poezję. Zacząłem sobie przypominać fragmenty wierszy Wisławy Szymborskiej a potem moje odwiedziny w Krakowie w zeszłe lato tuż po moim powrocie z pierwszej części El Camino.
Bardzo pragnąłem oddać szacunek Pani Wisławie i z Madrytu poleciałem do Krakowa tak na prawdę tylko w jednym celu by odnależć jej miejsce spoczynku na Cmentarzu Rakowickim i zanieść jej róże. 
Znalezienie Jej grobu okazało się niełatwe i błądziłem beznadziejnie po cmentarzu pytając się ludzi ale nikt nie  wiedział dokładnie gdzie. Nie jest on przy jednej z alej  jak choćby grób Pana Marka Grechuty, który odwiedzałem nie raz. W końcu powróciłem do bramy i zapukałem do pomieszczenia strażnika cmentarza. On tylko uśmiechnął się i powiedział: 'o i pan też z różami ... tak jak pan wielu tu błądzi i przychodzą pytać się'.
.. radość ze znalezienia jest tym większa ... położyłem róże i byłem bardzo wzruszony..  miałem niby przeczytać jakiś wiersz ale tylko spoglądałem na bardzo klasycznie piękną w swej skromności płytę na grobie .. z dala od aleji od tak w trzecim czy czwartym rządku ... na płycie tylko imię i nazwisko i daty .. tak po prostu tylko tyle .. każdy kto ma wiedzieć i tak wie ...

potem w Nowej Prowincji na Brackiej przy kawie i szarlotce z sosem waniliowym Pani Wisława łagodnie uśmiechała się ze zdjęcia .. ponoć bywała tam od czasu do czasu i przymykano oko, że tak niezwykle zwykły gość pali sobie papierosy wewnątrz kawiarni .....




.... a o rzut beretem od Brackiej znalazłem kwiaty w tak nam wszystkim drogim miejscu .. bywa tam często cichutko tak, że jakby słychać tylko szept wieków utrwalony w tych murach .. całkiem fajne miejsce na przeczytanie wiersza  ...

Duszę się miewa.
Nikt nie ma jej bez przerwy
i na zawsze.
Dzień za dniem,
rok za rokiem
może bez niej minąć.

Czasem tylko w zachwytach
i lękach dzieciństwa
zagnieżdża się na dłużej.
Czasem tylko w zdziwieniu,
że jesteśmy starzy.

Rzadko nam asystuje
podczas zajęć żmudnych,
jak przesuwanie mebli,
dźwiganie walizek
czy przemierzanie drogi wciasnych butach.

Przy wypełnianiu ankiet
i siekaniu mięsa
z reguły ma wychodne.

Na tysiąc naszych rozmów
uczestniczy w jednej,
a i to niekoniecznie,
bo woli milczenie.

Kiedy ciało zaczyna nas boleć iboleć,
cichcem schodzi z dyżuru.

Jest wybredna:
niechętnie widzi nas w tłumie,
mierzi ją nasza walka o byleprzewagę
i terkot interesów.

Radość i smutek
to nie są dla niej dwa różneuczucia.
Tylko w ich połączeniu
jest przy nas obecna.

Możemy na nią liczyć,
kiedy niczego nie jesteśmy pewni,
a wszystko nas ciekawi.

Z przedmiotów materialnych
lubi zegary z wahadłem
i lustra, które pracują gorliwie,
nawet gdy nikt nie patrzy.

Nie mówi skąd przybywa
i kiedy znowu nam zniknie,
ale wyraźnie czeka na takiepytania.

Wygląda na to,
że tak jak ona nam,
również i my
jesteśmy jej na coś potrzebni.

Trochę o duszy - Wisława Szymborska



Comments