Raniutko u Mistrzów

18 wiosennych godzin w Krakowie. Tym razem po raz pierwszy zajrzałem do Kościoła na Skałce.
Było jeszcze raniutko a wiosenne godziny powitały mnie w Polsce i w Krakowie delikatnym deszczem. Drzwi do krypty były jeszcze zamknięte ale nagle pojawiła się  miła pani i otworzyła je. Wszedłem i byłem sam przez wiele minut. 
Wiedziałem o Miłoszu , że jest tutaj ale nie wiedziałem o Szymanowskim i Wyspiańskim. A oni wszyscy to właśnie tacy 'moi' Mistrzowie. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie, że oni tutaj są razem.
W myślach próbowałem sobie przypomnieć bardzo mi bliskie emigranckie wersy Miłosza ale może to ze wzruszenia przychodziły do mnie tylko urwyki

'moja wierna mowo służyłem tobie, 
co noc stawiałem przed tobą miseczki z kolorami 
żebyś miała i  brzozę i konika polnego i gila 
zachowanych w mojej pamięci' ...
...
' ale bez ciebie kim jestem  
tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju
...
Pamiętałem, że on pisał o 'swoich' pagórkach w Berkeley tam nad Pacyfikiem czy one 'będą ostateczne' .. nie były ...  i pomyślałem, że 'moje' pagórki w Austin może też nie będą ..

... 
'nagi leżałem na brzegach bezludnych wysp 
porwał mnie w otchłań ze sobą biały wieloryb świata 
I teraz nie wiem co było prawdziwe '
...
Po wielu minutach ciszy do krypty weszła grupa ludzi. Jak to dobrze, że nasi Mistrzowie nie są samotni.



Comments