Świty i poranki El Camino

Trudno mi jest opisać magię świtów i poranków na El Camino. Kiedy opuszczam schronisko dla pielgrzymów cichutko na palcach tak by nie obudzić śpiących jeszcze pielgrzymów. Jeszcze w ciemności zakładam światełko czołówkę i oddycham jeszcze mroźnym kwietniowym nocnym powietrzem. Wychodzę z wioski lub miasteczka na pola i wzgórza a tam czekają już na mnie pierwsze oznaki świtu, który powolutku przeradza się w samotny poranek pielgrzyma.

Kiedy po dwóch latach pielgrzymowania Drogą, dotarłem do Santiago nie mogłem uwierzyć, że to już. Ostatnie kilometry przed Santiago dla mnie były trudne ale następnego dnia czekała mnie dalsza Droga do Fisterra na 'koniec Ziemi'. Nadszedł sztorm znad oceanu i przyniósł bardzo silny wiatr i ulewny deszcz. Kapryśna pogoda w Galicji sprawiła, że rozchorowałem się i szedłem dalej już tylko siłą woli. Uśmiechnąłem się, że to tak właśnie niełatwo było.

Codziennie o dwunastej w Katedrze jest msza dla pielgrzymów. Nawet nie spodziewałem się jak wielkim przeżyciem będzie ta msza. To za sprawą obecności pielgrzymów w ich ubraniach prosto z Drogi i w butach naznaczonych setkami kilometrów pól, wzgórz, lasów, gór. Każdy z Pielgrzymów zmagający się z jakąś słabością, wymęczonych, często utykających.

W czasie mszy co chwilkę widziałem kogoś mi znajomego z dni Drogi. Podchodziliśmy do siebie i ściskaliśmy się bardzo ciepło. Podeszła do mnia para Włochów, których spotkałem pierwszego dnia, i grupa Francuzów, których spotkałem nieco póżniej, i dwie Ślązaczki mieszkające w Niemczech od maleńkości ale całkiem dobrze mówiące po polsku, i grupa Australijczyków, i Michael z Kaliforni, a na koniec Jon z Niemiec, którego spotkałem na Drodze kilka dni wcześniej i który poprosił bym pozdrowił Polskę a ja go proprosiłem by pozdrowił Niemcy. Pomyślałem najcieplej o pielgrzymach, których spotkałem na Drodze rok wcześniej podczas mojej pierwszej części El Camino z St-Jean-Pied-de-Port do Astrogi. Pomyślałem, że i oni tutaj dotrali rok wcześniej ode mnie a ich obecność czuję się tak jak miliony pielgrzymów z przeszłości.

I kiedy tak my wszyscy pielgrzymi staliśmy obok siebie ogarnęło mnie uczucie, że te podziały na kraje, narody, rasy, i bariery językowe są w sumie nieważne i jakby sztuczne a my tu jesteśmy razem w naszych wyświechtanych ubraniach jednako ubrudzonych i zakurzonych  i wszystko inne odchodzi na drugi plan...












Comments