Biegiem by ujrzeć Renoira ...

To był ciężki tydzień u klienta pod Filadelfią. Moja pierwsza prezentacja poszła mi dobrze ale potem zaczęły się schody. Wydawało mi się, że wszystko szło jak po grudzie. Po raz pierwszy od wielu miesięcy spoglądałem na duży zegar w sali zebrań aby godzina 14 jakoś nadeszła prędzej bo wtedy prezentacje miały się zakończyć tak aby wszyscy zdążyli na wieczorne rejsy z lotniska.

Mój lot był o świcie następnego dnia bo nie było miejsc na inny. Ale ja miałem nadzieję, że po zebraniu pospieszę na pociąg do centrum Filadelfii. Bardzo pragnąłem zdążyć na godzinę przed zamknięciem znanej kolekcji malarstwa w Barnes Foundation w centrum Filadelfii przy Benjamin Franklin Parkway. Przeczytałem wcześniej w sieci, że kolekcja jest otwarta tylko do 17stej i kiedy zebranie u klienta przeciągało się myślałem juź, że raczej nie zdążę co w sumie wpasowałoby do tego mało udanego tygodnia. Ale mimo wszystko tuż po zakończeniu zebrania pospieszyłem z moją niewielką walizeczką na stację. Niestety następny pociąg był tylko po pół godzinie i byłem już zrezygnowany, że raczej z kolekcji nici. Po przyjeżdzie na 30th Street Station w centrum Filadelfii złapała mnie burza i zaczęło mocno lać. Pod parasolem, który choć trochę osłaniał mnie od zacinajacego deszczu a to podbiegałem a to szybkim krokiem szedłem w kierunku kolekcji Barnesa i dotarłem tam zziajany i nieco przemoknięty kilkanaście minut przed 17stą. A tu wspaniała niespodzianka bo okazało się, że kolekcja jest otwarta do 18stej! To był  najszczęśliwszy moment z całego tygodnia. Zostawiłem moją walizeczkę w szatni i wszedłem ucieszony. Powiedziano mi, że niestety nie można fotografować w muzeum. No cóż dobre i to, że chociaż zdążyłem i miałem godzinkę.

Prawdę mówiąc na początku nic nie rozumiałem w tej kolekcji. Wydawało mi się, że po prostu panuje tam rozgardiasz. Na ścianach wisiało wiele wspaniałych płócien Cezanne, Seurat, Monet, i Renoira, ale także i mistrzów holenderskich sprzed wieków. Wiele dzieł blisko siebie i otoczonych jakimiś meblami i ozdobami na ściany. Wydawało mi się to wizualną kakofonią. Sięgnąłem po iPod ze słuchawkami, który wręczono mi przy wejściu. Na iPodzie zapisany był audio-przewodnik po muzeum. Wysłuchałem wstępu i zrozumiałem o co chodzi. Albert C Barnes utalentowany chemik wynalazca a potem bardzo bogaty przedsiębiorca był całkiem niezwykłym kolekcjonerem malarstwa. Skomponował swoją kolekcję według własnego pomysłu na przekór konwencji, która wymagała by umieszczać obok siebie płótna z tego samego okresu historii, z tego samego rejonu, czy autorstwa tego samego artysty. Nic takiego u Barnesa. On stworzył 'ensambles' z różnych płócień różnych artystów kiedy widział w nich podobny klimat i ujęcie tematu.

Zaczęło mi się to podobać bo aby obejrzeć wszystkie płótna ulubionego przeze mnie Renoira musiałem odwiedzić wszystkie pokoje kolekcji i znajdowałem te płótna obok płócien innych artystów. W ten sposób, że spogląda się na te obrazy razem z innej jakby perspektywy.

A wśród dzieł Renoira ujrzałem te dwa, które całkowicie mnie pochłonęły. Dwa wczesne jego półtna kiedy jeszcze będąc mocno związany z impresjonistami jego styl przechodził w jego niepowtarzalny klimat z intymną kompozycją postaci delikatnie zdefiniowanych kolorem jakby przez leciutką mgiełkę.

Pomino zakazu fotografowania pragnienie zrobienia zdjęć tym dwóm obrazom było silniejsze ode mnie.
Ukradkiem wyjąłęm mój telefon i przykrywajac go iPodem z audio-przewodnikiem zrobiłem parę zdjęć choć bardzo kiepskiej jakości :^) .
Ten obraz poniżej to 'Młoda matka' i spędziłem przed nim wiele minut ciesząc się jego widokiem. Powstał już po podróży Renoira do Włoch gdzie podziwiał on dzieła mistrzów włoskiego renesansu. Czuć w tym obrazie inspirację Madonnami Rafaela. Obraz jest po prostu przepiękny.


A drugie płótno Renoira, które zrobiło na mnie wielkie wrażenie to 'Zbieracze muszel'. Tło obrazu tam gdzie ocean łączy się w błękicie z niebem jest wspaniałym przykładem impresjonistycznego talentu Renoira. Obraz ma 'powietrze' w sobie. Ale już na pierwszym planie pięknie przemyślana kompozycja z dziećmi i troskliwie na nich spoglądającą mamą. Jej córki wyglądają tak pięknie - starsza trzymając za dłoń młodszą tak aby ona nie zbliżyła się niebezpiecznie do wody. Za nimi chłopiec z koszem muszli spoglądający na mamę by upewnić się, że jest ona zadowolona z jego wysiłku. Mama spogląda kochająco na dzieci i ma w sobie troskę ale i jakiś spokój być może po udanym zbiorze muszli jakby jej niepokoje o utrzymanie dzieci odeszły na następny dzień. Jest to dla mnie przepiękna kompozycja ukazująca moment prawdziwego życia prawdziwych ludzi.



Pora już było opuścić budynek kolekcji Barnes Foundation. Byłem szczęśliwy, że tam dotarłem i ta jedna godzinka 'u mistrzów' rozjaśniła ten trudny dla mnie tydzień.



Comments