Tadeusz Gajcy pseudonim 'Topór' zginął 16 sierpnia 1944 na Starym Mieście. Miał 22 lata. Został jednym z tak wielu bohaterów Powstania Warszawskiego.
Wczorajszemu
Ufałeś: na
niebo jak na strunę miękko złożysz dłoń,
muzykę podasz
ustom, utoczysz dotknięciem,
łukiem wiersza
wysokie księżycowe tło
wprowadzisz w
bezmiar dolin -
Modlitwę
nocnych cieni rozwiesisz jak więcierz
na słodkich
oczach dziewann i szumach topolich.
Ufałeś:
trzepot ptaków rozsiejesz ziarnisty,
rozległą
piersią ujmiesz horyzonty, w których świat
pływa mały jak
z dzieciństwa okręcik.
Klechda z
omszałych lat
- świty w
klechdzie powiewały krwawe -
do snu
kołysała dzieci.
Taką klechdą
przełamał się dzień
walczącej
Warszawy.
Wtedy -
rozwiodły się
nad miastem ornamenty łun
na złotych
kolcach wieżyc i bełkocie Wisły,
muzyka - lecz
nie nieba - krążyła jak sen,
dziś wiesz:
to skowyt
strzałów na brukach się wił,
otaczał,
chodził wokół jak zbłąkany zwierz.
A tobie - dni
wczorajsze w oczach nie ostygły,
ufałeś...
Księżyc
sierpem zmrużone rzęsy kosił,
wśród krzyży
zwijał świata purpurową nitkę;
żołnierze
nieśli drżące, spokorniałe oczy
na sfruwającą
powietrzem
białą Nike.
Falował spokój
w ciepłej darni,
kiedy młodzi
plecami wsparci o wieczność
odchodzili w
głębokie posłania.
Więc nakryły
ich obłoki podobne kulistym mleczom
i wiatr,
któremuś wierzył - składał pocałunki umarłym.
Nie
wiedziałeś, że dłoń, którą uczyłeś śpiewać,
potrafi
nienawidzić i pięścią grubieć pełną,
gniewu unosić
żagiew -
Ufałeś. Nie
ukoił twoich ust śpiew drzewa
i oczu blask
nie zajął pod kopułą hełmu,
i serca nie
nasycił krzyk wbity na bagnet.
Dzień rozbrój
z woni siana. Sandały zielone
niech zostawi
przed progiem, na którym go czekasz -
odejmij pustkę
oczom, gdy w smutku zatoną,
i nie daj
mówić wiatrom o liliowych zmierzchach.
Bo kłamią. Bo
śpiewają gorejącą lawą,
że znowu dłoń
na niebo jak na strunę złożysz,
muzykę podasz
ustom -
Dzisiaj -
w piaskach
cmentarzy
powiędły echa
strzałów,
wiruje błękit
niski jak wczoraj łaskawy,
jak lustro.
Każ trawie, by
milczała. Jej śpiew cię zadławi,
spowije watą
wzruszeń i ciśnie w niepamięć.
Nim ockniesz,
się już serce zagubisz w obrazie
I dłonie w
przerażeniu milcząco załamiesz.
Dzisiaj
inaczej ziemię
witać!
Wierzyłeś:
słowiczym pieniem wierszy popłynie sława harda
i wzejdzie w
barwnych tęczach, obudzi się w mitach.
Nie tak.
Nazbyt duszno
jest słowom na wargach
ciosanym z łun
i żalu o wadze kamienia -
Myślałeś:
będzie prościej.
A tu słowa,
śpiewne słowa trzeba zamieniać,
by godziły jak
oszczep.
Czesław Miłosz tak pięknie o nim napisał w wierszu Ballada słowami matki Tadeusza Gajcego:
'Zapomnieli
synku przyjaciele
Nikt z kolegów
ciebie nie wspomina
Narzeczona
dzieci urodziła
I o tobie nie
pomyśli w nocy.
Zbudowali w
Warszawie pomniki
A na żadnym
twojego imienia.
Tylko matka, póki jest, pamięta
Jaki śmieszny
byłeś i dziecinny'.
A jednak pamięć pozostała ... Już za tydzień ponownie oddam szacunek Powstańcom i w Muzeum i pod Pomnikiem i po prostu idąc ulicami wolnej dziś Warszawy myśląc o tym, że ta wolność, która jest dla nas czymś codziennym i zwyczajnym była dla Nich czymś nieosiągalnie najdroższym.
Comments
Post a Comment