Ushuaia - El fin del mundo

Dokładnie dwa lata temu dotarłem do Ushuaia w Tierra del Fuego w Argentynie - 'Ushuaia - El fin del mundo' - położonego najbardziej na południu miasta świata, które reklamuje się jako miasto na 'końcu świata'.

To w Ushuaia rozpocząłem moją przygodę z Patagonią. Od wielu lat, jeszcze od czasów studenckich marzyłem o wędrówce z plecakiem przez Patagonię. Niewiele o niej wiedziałem ale była w moim wyobrażeniu bardzo daleka, bezkresna, wietrzna, majestatyczna i fascynująca. I kiedy w końcu po tak wielu latach znalazłem się w Patagonii jakoś nie mogłem w to uwierzyć. Wiele słyszałem i czytałem o Ushuaia mieście na tak dalekim południu i już niedaleko od Antarktydy. Przylot samolotem do Tierra del Fuego wydawał mi się jakoś nierealny - w pewnym sensie za łatwy i za wygodny tak jakby nie pasował do moich wyobrażeń o niedostępności Patagonii. Pierwszym wrażeniem z Ushuaia była pewna doza rozczarowania bo miasto wydało mi się w jakimś stopniu przynajmniej turystyczną pułapką gdzie prawie wszystko miało w nazwie wzmiankę o 'końcu świata'.

A jednak to pierwsze wrażenie rozczarowania przeminęło natychmiast kiedy tuż po znalezieniu niedrogiego schroniska wypełnionego wędrowcami z całego świata - pognałem jak najszybciej do portu. Bardzo pragnąłem znaleźć jakiś okręt, który wypłynąłby na Cieśninę Beagle i bardzo ucieszyłem się kiedy udało mi się znależć jeden z niedużych szkutrów, który miał wypłynąć na kilka godzin na Cieśninę Beagle jeszcze w to samo popołudnie i powrócić wieczorem.

Cieśnina Beagle jest nazwana tak na cześć okrętu HMS Beagle, na którym Charles Darwin odbył swoją słynną i tak bardzo ważną dla nauk przyrodniczych podróż wokół Ameryki Południowej. To właśnie tą cieśniną HMS Beagle przepłynął z Atlantyku na Pacyfik.

Szkuter zabrał z portu tylko ośmioro osób - całkiem fajną zbieraninę podróżników z całego świata. Naszym celem było kilka małych wysepek na samym środku Cieśniny. Kiedy tam dotarliśmy słońce już chyliło się ku zachodowi i nadawało Cieśninie niesamowitego klimatu., Czułem się zafascynowany tym, że oto tu przed moimi oczami mieszały się wody dwóch oceanów: Atlantyku i Pacyfiku. Ta świadomość dodawała magii temu przepięknemu, surowemu krajobrazowi. Spoglądając na góry w oddali myślałem już o długiej podróży następnego dnia w kierunku Chile i przeprawę przez Cieśninę Magellana dalej w kierunku Parku Narodowego Torres del Paine - klejnotu Patagonii.















Comments